10 Czerwiec, 2019

Drogi S.

Długo zastanawiałam się czy napisać do Ciebie. Niby mogę zadzwonić, ale jak wiesz, to nie to samo. Z jednej strony miło by było znów usłyszeć Twój głos, z drugiej,.. tym razem napiszę list. Jest ciemna noc a miejsce w którym aktualnie jestem zmotywowało mnie dodatkowo, bo nie wiem czy już wiesz, ale jestem w Egipcie. Może jednak wszystko po kolei.

Stojąc na warszawskim lotnisku Chopina patrzyłam na rozkład lotów. Trochę jak na złość prosto w oczy rzuciła mi się informacja, o najbliższych lotach do Enfidha i Djerba. Nie myślałam długo - nie musiałam. Jak na zawołanie przypomniały mi się chwile, kiedy co kilka miesięcy widzieliśmy się. Te wszystkie podróże, Sahara i pewność, że tam zawsze jest ktoś, na kogo mogę liczyć.
Czekając na lot do Hurghady widziałam piękny zachód słońca. 'S'., nie masz pojęcia jaki był zjawiskowy. Wielkie, czerwone słońce na horyzoncie żegnało się z Warszawą, by potem znów przywitać ludzi jadących do pracy, by rozjaśnić mrok. Mimo tego, że słońce było olbrzymie, nie byłam w stanie zrobić dobrego zdjęcia. Trochę żałowałam, że nie zabrałam mojego aparatu i tych wszystkich gadżetów które sprawiają, że zdjęcia są jeszcze piękniejsze. Wtedy tez pomyślałam: "tam gdzieś musi być teraz bardzo pięknie". I gdzieś tam było napewno. Jedyne co mogłam zrobić w tym miejscu i czasie, to zdjęcie telefonem. Może szału nie było, ale załączę Ci to, co udało się uchwycić. Tylko wyobraź sobie większe słońce i piękniejsze kolory. Wtedy będzie podobniej, trochę jakbyś widział to na własne oczy.
Lot spokojny. Do Egiptu doleciałam gdzieś ok. 1.00 w nocy. Potem długa kolejka po wizę, odbiór bagażu i uberem do mieszkania Olivii. Mieszkanie jest przy Sheraton Street - blisko do mariny i w sumie w samym centrum. Spodobałoby ci się - w takim naszym, europejskim stylu, bo ty w sumie już w połowie europejski jesteś. Zasnęłam jakoś po 5.00 nad ranem - w sumie, to równie dobrze mogłam pojść zobaczyć wschód słońca - choć wtedy myślałam już tylko o śnie.
 
A dziś pierwszy dzień w Hurgadzie. Zapomniałam powiedzieć, że razem ze mną jest tu też Olivia - moja koleżanka oraz właścicielka mieszkania w którym będę mieszkać - oraz Sara - koleżanka Olivii i sąsiadka w Hurghadzie. W sumie to tak po prawdzie bardziej ja lecę z nimi - Olivia zaproponowała, zorganizowała wszystko i tak oto jestem. Trochę na dokładkę i bez planów choć wiesz, że sama zdecydowanie wybrałabym inną arabską destynację,.. Taką bliższą memu sercu,. 😉
 
Rano wpadła do nas Sara ze śniadaniem - kupiła kanapki z falafelem z pobliskiej i całodobowej restauracji GAD. To taka mała, całodobowa restauracja w której można kupić kanapki, pizzę, naleśniki i inne fastfoodowe specjały. Przy śniadaniu zaczęłyśmy planować dzień. Generalnie jeszcze nie wiem o jakich miejscach mówią, gdzie które restauracje oraz o z kim chcą się spotkać, jednak wsród tych planów brakuje mi jednego - Ciebie. Po śniadaniu pojechałyśmy na plażę. Oh, jak ja czekałam na tę chwilę. Możesz sobie wyobrazić ten szum morza, ciepłe słońce i spokój. Szkoda tylko, że dziś była taka zimna woda oraz meduzy przypływające do brzegu - chyba przypływ jest. Nie pamietam jak się nazywa plaża, ale jedzie się jakieś 10 minut samochodem od mieszkania - kiedyś Ci pokażę. Zapłaciłyśmy 20 funtów za wejście - to troszkę ponad 1 euro, czyli tanio. Ponoć średnio kosztują ok 50 funtów, takie lepsze 100 i więcej. Jak tylko dotaryśmy na miejsce, szybko podszedł do nas młody gość z obsługi i ustawił nam leżaki pod parasolem tak, jak chciałyśmy. Jak ja się ucieszyłam, że nie zagadują, nic nie proponują tylko zajmują się swoja pracą. Na ten moment wydaje się być fajnie.
 
Po plaży pojechałyśmy do restauracji w egipskim stylu - El Salamony. Dziewczyny uwielbiają tam jeść - ja chyba niekoniecznie. I to nie tak, że było złe - było bardzo smaczne, cena również na plus, ale ja i egipskie jedzienie? Obawiałam się, że może być cieżko. W sumie zjadłam, ale zdecydowanie ten rodzaj jedzenia nie sprawił mi przyjemności, juz nie mówiąc o tym, że nie byłabym w stanie jeść tu codziennie. Jeśli lubisz falafela, koftę, okra czy baba ghanoug to polubisz to miejsce bardzo. Jesli chcesz tylko posmakować egipskiej kuchni to także.
 
Wieczorem umówieni na spotkanie ze znajomymi dziewczyn, jednak wcześniej chwila u Sary. Drinki i dużo śmiechu. Poznałam Anielę, która prowadzi stronę dla Polaków o Hurghadzie. Śmieszna jest i jakby wszędzie jej pełno. Podobno mieszka tam już jakieś 16 lat. Ja chyba bym tak nie mogła - ba, na pewno bym tam nie mogła. Nie tam.
Wieczorem spotkaliśmy się w Papas Bar. Bardzo fajne miejsce - jest dobra muzyka, drinki i shisha. Oh, ile ja się "opiłam" shishy tego wieczoru. Na zmianę od jednego a to do drugiego znajomego. Chyba za cały rok - poprzedni i z góry za następny też. Obok mnie siedział mój dawny znajomy - Ahmed , z drugiej strony nowy, który wyraźnie liczył na coś więcej - choć wtedy jeszcze o tym nie wiedziałam. Tak, tak wiem,. głupiutki miś. ;) Jakie było jego zaskoczenie, gdy dowiedział się, że nie jestem singlem - w sumie mogłam powiedzieć, że mam dwóch mężów, ale wtedy jeszcze nie wpadłam na ten pomysł. Niestety jego dystans nie trawał długo - znasz ich. W kółko to samo,. próby, pochody, bezmyślnie wypowiedziane formułki oraz cel. Dla nich tylko to się liczy - osiągnięce celu. Nie różnił się niczym od całego grona chłopaczków ulicznych liczących, że im się uda. I nie udało się. No cóż - jak widać nie miał tyle szczęścia co inni. Wybrał po prostu złą "ofiarę". ;)
 
Teraz idę już spać. Na dziś wystarczy. Ciekawa jestem, co przyniesie mi jutro. Tymczasem wysyłam kilka zdjęć, by łatwiej było ci wyobrazić sobie miejsca i chwile.
Zachód słońca z lotniska Chopina


El Salamony - restauracja
Papas Bar
 
Dobranoc S.